– To co ty będziesz robić przez ten miesiąc w Poznaniu?
– No, mam mieć zastępstwo w zakrystii.
– Też coś! Z Twoim wykształceniem i masz otwierać kościół i świeczki zapalać… bez sensu, mogliby Ci dać coś ambitniejszego!
– No wiesz, akurat takie są potrzeby, więc jadę i tyle.
Taką krótką wymianę zdań odbyłem z moją wieloletnią znajomą, na kilka dni przed moim przyjazdem do Poznania. Dla wyjaśnienia trzeba wspomnieć, że poza byciem klerykiem – pallotynem, z wykształcenia jestem lekarzem. Decyzję o wstąpieniu do Stowarzyszenia podjąłem stosunkowo późno, po jakimś czasie pracy w jednym z warszawskich szpitali. Swój zawód lubiłem i lubię dalej, bo daje sporo satysfakcji, ale jednak zawsze gdzieś czułem, że to raczej nie jest moje „ostateczne” miejsce, że Pan zaprasza mnie do czegoś innego. W pewnym momencie przyszedł ten czas, że rozeznałem, że chcę być księdzem – pallotynem i tak jestem w ołtarzewskim seminarium.
Bycie lekarzem i bycie księdzem w moim odczuciu ma ze sobą coś wspólnego, a mianowicie bycie dla drugiego człowieka. Dobry lekarz, musi mieć nie tylko szeroką wiedzę i świetne umiejętności praktyczne, ale jednocześnie musi po prostu być dla pacjenta i z pacjentem. Choć jest to tylko jeden z zawodów, to jednak wiąże się z tym, że trzeba czasem przekroczyć pewne swoje granice i wejść w bardzo bliską, intymną relację z pacjentem, drugim człowiekiem. I choć medycyna, cała wiedza teoretyczna jest fascynująca, to bez możliwości jej wykorzystania dla dobra innych traci swój smak.
To bycie dla drugiego człowieka jest też, w moim odczuciu, istotnym aspektem życia konsekrowanego. Wszak ma być to życie poświęcone Bogu, ale przecież Bóg jest w każdym człowieku, a więc każda służba drugiemu człowiekowi jest też służbą Bogu. Co to jednak ma wspólnego z zakrystią? Ano to, że praca w zakrystii, choć wydaje się mało porywająca, to przecież jest ważną służbą dla innych ora dla Pana. Na co dzień nie uświadamiamy sobie (ja również!) jak ważne i potrzebne są tak prozaiczne czynności jak dbanie o szaty, przygotowanie do Mszy Świętej, czy wreszcie otwieranie kościoła (zwłaszcza o świcie lub jeszcze przed świtem…), a przecież bez tego wszystkiego nie działałby pewien porządek, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. To samo dotyczy też wszelkich innych „mało ambitnych” prac, które nie rzucają się bardzo w oczy, a bez których funkcjonowanie społeczeństwa byłoby utrudnione. Każda praca, każdy zawód jest potrzebny i ważny i powinien być doceniany.
Decydując się na życie jako pallotyn chciałbym być tam, gdzie będę potrzebny i będę mógł się dzielić z ludźmi tym, co otrzymałem. Miniony miesiąc to była tutejsza zakrystia, co będzie potem – czas pokaże, mam tylko nadzieję, że co bym nie miał robić, będzie to, jak chciał Pallotti, dla Nieskończonej Chwały Bożej!
Za ten ubiegły miesiąc w Poznaniu wszystkim Wam bardzo dziękuję i proszę o modlitwę, aby powyższe słowa i deklaracje nie okazały się być be pokrycia.
kl. Maciej Książyk SAC